Posiadacie jakieś swoje "faworkowe" wspomnienia z dzieciństwa?
Moje są nieodzownie związane z nocą sylwestrową. Pamiętam jako małe dziecko gdy na programie pierwszym leciał ok 20:00 film z Louis de Funes, babcia wałkowała ciasto na faworki i wołała mnie na etap wywijania. Później siadałam z pełną miską usmażonego chrustu i kończyłam oglądać film.
Rano zawsze witał mnie u babci widok w pokoiku całego drewnianego parapetu usłanego faworkami, bo jak smażyć to na całego przecież!
Poniższy przepis jest właśnie według receptury mojej babci, moją innowacją jest jedynie nie wałkowanie ciasta ale kilkakrotne przepuszczenie go przez maszynkę do makaronu co dało niesamowity efekt. Są cieniutkie jak papier!
Faworki / składniki na ok 2 talerze faworków:
- 200g mąki pszennej
- 3 żółtka
- czubata łyżka śmietany kwaśnej 18%
- łyżka spirytusu
- szczypta soli
- 1/2 łyżeczki suszonych drożdży
2. Po tym czasie ciasto dzielimy na pół i zaczynamy rozwałkowywać. Ja użyłam maszynki do makaronu i nie dodawałam dodatkowej mąki. Zaczęłam od grubości 1, zakończyłam na 5.
3. Układamy na blacie suchym ciasto i kroimy nożem lub wykraweczkom paski. Na koniec na środku każdego paska robimy nacięcie na przewinięcie.
4. W głębokiej patelni rozgrzewamy tłuszcz/smalec lub olej. Ja specjalnie pozostawiłam olej z wczorajszych pączków.
5. Przewijamy wszystkie faworki.
6. Zaczynamy smażyć ok 10/20 sekund z każdej strony.
7. Przekładamy na talerz wyłożony papierem.
8. Sypiemy cukrem pudrem po wystygnięciu.
Smacznego.