Bardzo ale to naprawdę bardzo dużo wody musiało upłynąć bym znowu pomyślała o buraku przychylnie.
Przez wiele lat na słowo burak, barszcz, ukraiński, sok z buraków, przechodziły mnie dreszcze.
Jako małe dziecko byłam totalnym niejadkiem. Nawet parówki /co w czasach komuny były nie lada osiągnięciem/ nie umiały mnie przekonać do spożywania normalnych posiłków.
Dlatego też, moja babcia usilnie dopajała mnie sokiem z buraków...dla witalności!
Teraz rozumiecie mój buraczany wstręt.
A jednak, jak już napisałam, burak powrócił na mój stół.
Najpierw jako tarte zasmażane buraczki a z czasem jako barszcz na wigilijnym stole i lekarstwo na zmęczoną głowę po wielogodzinnych dyskusjach przy winie.
Mój barszcz jest idealny dla leniuchów, za dużo przy nim nie trzeba robić a smak rekompensuje cały czas spędzony do jego przygotowania.
Jest słodki i podany gościom rozkochuje ich w tej polewce!
Barszcz...po prostu.
- 1,5kg buraków średniej wielkości / obieramy ścieramy na grubej tarce lub w malakserze
- 2 marchewki kroimy w słupki
- 2 pietruszki korzeń kroimy w słupki
- 1/2 główki średniej kapusty
- 4 ząbki czosnku / nie Chińskiego/
- 5 suszonych prawdziwków
- 5 gożdzików
- 5 ziaren ziela angielskiego
- łyżka ziaren pieprzu czarnego
- 5 ziaren jałowca
- skórka z jednej cytryny
- nać pietruszki
- 2 łodygi kopru włoskiego
- 3 jabłka ze skórą bez gniazd nasiennych
Warzywa wkładamy do garnka, zalewamy pow 4cm wodą
Całość gotujemy ok 1,5h na średnim ogniu.
Zdejmujemy z gazu, odstawiamy w chłodne miejsce,lub zostawiamy w kuchni na oknie na noc.
Rano przlewamy przez sitko.
Do czystego wywaru dodajemy 1/4 kostkę masła, łyżkę octu z czerwonego wina, sól, otarty majeranek i pół szklanki soku z żurawiny / do kupienia w sklepach eco/.
Podajemy w kubeczku z uszkami lub kołdunami.
A do pracy można zabrać w kubku termicznym i dzień jakoś szybciej mija...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz