11 sierpnia 2010

Francuskie tosty na późne śniadanie.

Moje francuskie wspomnienia są śmieszne i nieodłącznie związane z przyjaciółmi, Ł oraz oczywiście jedzeniem.
Ogólnie Paryż to była moja pierwsza w życiu samodzielna wycieczka ufundowana w liceum przez mamę i tatę. Pamiętam jak dziś kosztowała 750pln, tata dorabiał żeby mnie tam wysłać i dostałam jeszcze kieszonkowe ok. 1250 franków, bo wtedy taką walutą się tam posługiwano. Jechaliśmy tam dwa dni, a każda minuta przechodziła w godzinę a godzina w nieskończoność. Jak dziś pamietam taka piekną dziewczynę ze starszej klasy / bo ja wtedy byłam w pierszej licealnej/ jak pod koniec podróży tłukła się pustą plastikową butelka po głowie krzycząc: DOŚĆ WYSIADAM JUŻ NIE MOGĘ! No wieć jak sami widzicie łatwo to w życiu nastolatka nie bylo i pewnie dalej nie jest.
Po przyjechaniu na miejsce zalokowano nas w jakimś hotelu na odludziu, nastraszono że po miasteczku grasuje francuski istnie z piekła rodenm nożownik i żeśmy siedzieli w tym hotelu...
Udałą się naszym opiekynom wkrętka.
Rankiem slalom po wszystkim co można zwiedzić w Paryżu, większość pokazywana z okien autokaru. Najlepsze było jedzenie. Powiem szczerze, prócz bagietki którą kupiłam z przyjaciółką A, nie jadłam nic francuskiego, Mc Donald, chińczyk i karaoke, bistro a'la Sodexo. Na winach się nie znałam i nie piłam. Najgorszą rzeczą po powrocie było zdzwienie przy otwieraniu wywołanych zdjęć / pragnę nadmienić iż za moich licealnych czasów nie było cyfrówek, komórek a internet raczkował /, okazało się że mojej mamy Kodak"stupid camera" tak ponaswietlał zdjęcia ,że byłam widoczna jedynie ja a z tyłu czarnooooooooo. Ojciec się wkurzył i powiedział: skąd do cholery ktoś ma wiedzieć że byłaś w Paryżu!




Ale Paryż we mnie pozostał.
Dojrzewał jak doskonałe wino, w głębi mnie, w dębowej beczce.
Leżakował i czekła aż dojrzeje aby go skonsumować.





Kolejna wizyta, to już całkiem inny odbiór tego wspaniałego miasta!
Wszechobecny zgiełk, rozmowy przy nieodłącznej filiżance kawy i lampce wina. Wszędzie, na każdym rogu, na każdej uliczce. Zapach jedzenia, wysmienite piekarnie Banette w których to dwa razy dziennie pieczone są świerzutkie, chrupiące, pachnące, złote bagietki.
W sklepach dziesiątki a może nawet setki serów i wędlin. Półki nawet w najmniejszych sklepikach uginające się pod setkami win. Taki właśnie był mój kolejny Paryż. Miasto żyjące 24h, kolorowe, nie wiem czy z najlepszą ale śmiało mogę powiedzieć że z doskonałą kuchnią!




No i ona! Może i jest zwykła, może i taka stalowa, ale jest tylko tu. A za rogiem pamiętam jak siedzieliśmy z Ł.K i R jedząc luncz popijając butelkę czerwonego wina.





Tak mnie natchnęły te wspomnienia paryskie, że bezwzględnie muszę urządzić moim kubkom smakowym powrót do Francji.


Francuskie tosty z szynką francuską, parmezanem i pomidorem.


W takim dniu jak dziś, kiedy można się polenić a sierpniowy poranek jest na tyle łaskawy aby wypić kawę  na trawie popatrzeć jak H biega niczym po wypiciu 100 Red Bulli, nie może być nic innego jak sycące, proste doskonałe wręcz w swej prostocie śniadanie. Jest tak doskonałe, że nie pogardziłabym nim na luncz.




Lista zakupów za 1 os:
  • bułka wrocławska/poznańska
  • masło
  • 1 jajko
  • śmietana w płynie najelpiej w kartoniku
  • parmezan
  • szynka francuska
  • pieprz
  • sól
  • pomidor
  • szczypior
  • oliwa z oliwek

Do małej miseczki wbijamy jajko, wlewamy trochę śmietany, ścieramy na drobnej tarce garść parmezanu, dodajemy łyżeczkę oliwy z oliwek, piperz i sól wg. uznania. Wszystko energicznie mieszamy przy uzyciu widelca. W tym samym czasie rozgrzewamy patelnię, wkładamy na nią masło i łyżeczkę oliwy.
Kromki bułki, wkładamy do miseczki i moczymy, naciskamy palcami tak aby bułka wchłonęła w siebie jak najwięcej. Wrzucamy na patelnię i smażymy na rumiano!




Przekecamy bułkę na drugą stronę, dodajemy na patelnię trochę masła, a na bułkę wlewamy to so nam pozostało w miseczce. Smażymy.





Układamy na talerzu, dodajemy na wierzch szynkę francuską, pomidor w plastrach. Dekorujemy szczypiorkiem oraz pieprzezm i solą.





Jesli jest taka możliwość polecam zabrać talerz na balkon, taras, ogród i jeść...





Mniam, mniam....




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz